Blog Monitor Leśny został założony już ponad dwa lata temu. Został on powołany do życia jako mój osobisty sprzeciw przeciwko korupcji, nepotyzmowi czy mobbingowi, które na stałe zagnieździły się w firmie Lasy Państwowe. A także przeciwko zakłamanej prasie leśnej (całej) i polskim naukowcom (niektórym), tańczącym tak jak Lasy Państwowe im zagrają. Powstał w obronie prywatnej własności leśnej oraz moralnych zasad. Założyłem go w pełni świadomy, wiedząc, że nie przypadnie on do gustu ani Lasom Państwowym ani środowiskom z nimi związanymi. Tak że byłem w pełni świadom wszelkich konsekwencji jakie mogą dotknąć mnie i moją rodzinę ze strony Lasów Państwowych. Nie zakładałem jednak, że znajdzie się w LP ktoś na tyle niemądry, który po takie metody sięgnie. W tym poście chciałbym podzielić się z Wami trzema sytuacjami, które dotknęły mnie jako blogera, piszącego o rzeczach niewygodnych dla firmy Lasy Państwowe. Zapraszam!
Na początku chciałbym zaznaczyć, że nie piszę tego posta, aby się użalać nad sobą i swoją sytuacją. Szczerze, bardzo daleko mi do tego. Prawdę mówiąc, piszę ten tekst, aby pokazać jak bardzo pracownicy Lasów Państwowych, którzy chcieli mi zaszkodzić, tak naprawdę mi pomogli, przy okazji stawiając na szali swoją reputację oraz honor.
Leśna rodzina
Nie jest, i nigdy nie było tajemnicą, że wywodzę się z rodziny leśników. Moi oboje rodzice pracują obecnie w Lasach Państwowych, dokładnie w Nadleśnictwie Kutno (RDLP Łódź). Tata jest leśniczym, a mama podleśniczym w leśnictwie Bielawy (powiat łowicki, województwo łódzkie), które jest mocno pofragmentowane i rozrzucone po całym powiecie.
Przyznam szczerze, że wychowując się w rodzinie leśników, aż do czasów studiów nie byłem szczególnie zainteresowany leśnictwem. Jednakże, wychowując się w leśniczówce, mając las za płotem, jeżdząc razem z rodzicami na odbiórki, pomagałem w mierzeniu taśmą i innych małych leśnych czynnościach. Chcąc nie chcąc, od małego leśnictwo stało się częścią mnie. Rodzice nigdy nie zmuszali ani nie zachęcali mnie, abym poszedł w ich ślady. Nie kusili mnie zarobkami i stabilnością pracy w Lasach Państwowych. Wręcz przeciwnie zachęcali mnie, abym rozwijał się w innych kierunkach, abym uczył się języków obcych czy uprawiał sport. O tym jak dalej potoczyły się moje leśne losy, możecie przeczytać tutaj:
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Moja leśna walka
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Czy warto studiować leśnictwo?
Najem nieruchomości LP
Kiedy z RDLP w Łodzi zostałem przeniesiony do Nadleśnicwa Grotniki pod Łodzią, traf chciał, że zostałem podleśniczym w leśnictwie położonym obok leśnictwa moich rodziców (zastępowałem podleśniczego, który był na zwolnieniu chorobowym). W tamtym czasie, próbowałem wiązać moją przyszłość z Lasami Państwowymi i postanowiłem dzierżawić niewielką osadę leśną. Ponieważ w LP nie zarabiałem kokosów (jakieś 2500 zł netto), wizja 5% zniżki za każdy rok pracy przy póżniejszym zakupie nieruchomości była dość kusząca dla młodego człowieka. Ciężko było to nazwać osadą. Raczej nazwałbym to możliwością zbudowania osady.
Po otrzymaniu oferty pracy w Norwegii, dalej dzierżawiłem nieruchomość, już bez możliwości żadnych zniżek jako nie-pracownik LP. Co miesiąc opłata za dzierżawę wpływała na konto nadleśnictwa i jakoś nikomu nie przeszkadzało, że 1) osada kompletnie nie nadawała się do mieszkania, nawet w chwili rozpoczęcia dzierżawy, 2) nie mieszkałem w niej o czym raczej wiedzieli “z wywiadu” pracownicy nadleśnictwa. Cały czas kontakt z nadleśnictwem miałem przez maila.
W Norwegii kiedy rozpocząłem prowadzenie bloga, ukazały się moje dwa pierwsze teksty w czerwcu i lipcu 2016 roku:
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Lasy państwowe w krajach postkomunistycznych zrodziły się z krzywdy i cierpienia zwykłych ludzi.
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Czy w Lasach Państwowych pracują dobrzy menadżerowie?
I stało się to czego raczej się spodziewałem. Nie spodziewałem się tylko sposobu załatwienia tej sprawy przez Pana Nadleśniczego. Dostałem poniższe pismo natychmiastowo w lipcu po publikacji powyższych tekstów:
Teraz po krótce o tym co nie zgadzało się z rzeczywistością. Po pierwsze, o jakim braku kontaktu mówimy? Nigdy nie dostałem żadnego maila z Nadleśnictwa, chociaż cały czas go używałem do wcześniejszego kontaktu z Nadleśnictwem (choćby do przesłania skanu podpisanej umowy dzierżawy). Po drugie, czy tak trudno w Nadleśnictwie Kutno było zapytać moich rodziców o telefon do mnie, czy o prośbę abym się skontaktował z Nadleśnictwem? W tamtych czasach na szczęście nie było RODO:) Chyba tak. Zamiast tego było trzeba robić anonimowe wizytacje, razem z pracownikiem RDLP. Nadleśnictwu również nie przeszkadzało to, że w maju był wykonany przegląd budynku mówiący o jego złym stanie technicznym i zagrożeniu mojego bezpieczeństwa, a ja dopiero dostałem wypowiedzenie w lipcu po lokalnych “wizytacjach”.
I na koniec. Według Pana Nadleśniczego (który niestety ale nawet nie umiał się podpisać z imienia i nazwiska pod pismem) przegląd był wykonany “w obecności Leśniczego Leśnictwa Bielawy”, czyli notabene mojego taty. Chyba tata zapomniał mi o tym powiedzieć, że lokal, który dzierżawię nie nadaje się do użytku i pozwolił mi go dalej dzierżawić (pod ryzykiem zawalenia) następne 2-3 miesiące:) Oczywiście tata o niczym nie wiedział i Pan Nadleśniczy X zwyczajnie skłamał. Ponieważ wiedziałem, że to pismo jest tylko skutkiem pisania bloga, wycofałem się z tej inwestycji. Kiedy zdawałem klucze w Nadleśnictwie i miałem rozmowę z Panem Nadleśniczym mówił tylko coś o jakiejś “woli politycznej” i oczami wskazywał na niebiosa.
I teraz pointa tej sprawy. Myślę, że Pan Nadleśniczy nawet nie wie, jak bardzo poszedł mi na rękę! Jak zaczynałęm pisać bloga, miałem nie lada zagwozdkę jak wyjść z tej sytuacji. Z jednej strony chciałem pisać o tym jak to leśnicy prywatyzują mienie państwowe i Lasy Państwowe, kupując za bezcen wartościowe nieruchomości (do 90-95% zniżek), a także komputery i inne sprzęty (o tym pisałem m.in. tutaj: Korupcja w Lasach Państwowych)
A z drugiej sam dzierżawiłem nieruchomość i chciałem ją sprywatyzować. Byłaby to straszna hipokryzja. A tak to problem rozwiązał się sam, dając mi podwaliny do napisania kolejnego ciekawego posta o Lasach Pańśtwowych i metodach w nich stosowanych. Dlatego o prywatyzacji mienia państwowego w Lasach Państwowych jeszcze w przyszłości chętnie napiszę, dzięki Panu Nadleśniczemu i tajemniczemu pracownikowi RDLP. Dziękuję!
Konferencja IFBC2018
W czerwcu bieżącego roku miałem przyjemność współorganizować Pierwszą Międzynarodową Konferencję Biznesu Leśnego (International Forest Business Conference 2018) na Pomorzu. Było to bardzo interesujące przedsięwzięcie polegające na przyciągnięciu do Polski międzynarodowych uczestników zainteresowanych takimi tematami jak: leśne inwestycje, przemysł drzewny, nowe technologie w leśnictwie, oraz leśnej nauce stosowanej. Było to przedsięwzięcie bardzo ryzykowne, wymagające intensywnej pracy przez ponad 10 miesięcy, a także pełne wielu wyzwań. W sumie udało nam się zorganizować tą konferencję tylko we dwójkę z żoną. A nawet obecnie zostałem edytorem prestiżowego czasopisma Journal of Forest Policy and Economics, gdzie wraz z profesorem Fredderick’iem Cubbage i prof. Clark’iem Binkley (światowej sławy profesorzy ekonomiki leśnictwa i biznesu leśnego) będziemy mieli przyjemność edytować specjalne wydanie tego czasopisma poświęcone tematyce leśnych inwestycji i finansom. Oficialne zaproszenie do przesyłania artykułów znajduje się tutaj: Special Issue on Timberland Investments, Supply Chain and Market Dynamics
Dla osób zainteresowanych tematyką biznesu leśnego, inwestycją i dynamiką rynku drzewngo, termin przesyłania artykułów naukowych to 1 kwiecień 2019.
Była to pierwsza tego typu międzynarodowa konferencja w Europie Wschodniej. Wielu ludzi w Polsce, którzy organizują cokolwiek związanego z leśnictwem nie wyobraża sobie organizacji czegokolwiek bez udziału Lasów Państwowych i ich pomocy (zwłaszcza finansowej). Innego rodzaju sprawa to własne nakręcanie popytu na konferencje czy szkolenia organizowane przez Lasy Państwowe, które kompletnie nic nie dodają do poprawy działalności tej firmy. Patrz na przykład sławna konferencji w Toruniu “Jeszcze Polska nie zginęła – wieś”. Pan Tadeusz Ciura świetnie opisał i skomentował ją tutaj: Teatr absurdu w reżyserii Lasów Państwowych. Na tę konfrencję każde nadleśnictwo dostało prikaz, aby oddelegować autobusem swoich pracowników, tak samo jak na sławne marsze poparcia wybitnych postaci LP. Innym przykładem było wystosowanie zakazu pracownikom LP w uczestniczeniu w konferencjach dot. ekonomiki w leśnictwa organizowanych przez autorów artykułu, którzy nie zacytowali sławnych dzieł Dyrektora Konrada Tomaszewskiego (O tajemniczym białym proszku wciąganym w Bedoniu). Więcej o tym zakazie pisałem tutaj: Jakie są alternatywy dla statusu Lasów Państwowych? W sumie na koniec tego ostatniego postu wystosowałem bezpośrednią wiadomość do Pana Tomaszewskigo, po incydencie, który opiszę zaraz.
Przy organizacji konferencji IFBC2018 Lasy Państwowe nie znajdowały się w naszym biznesplanie od początku. Po prostu założyliśmy, że ówczesny Dyrektor Generalny ma tak rozbuchane ego, że nie będzie umiał popatrzeć z perspektywy dobra firmy Lasy Państwowe i wyrazi chęć wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu.
Nie mniej jednak, ja osobiście potrafię rozróżnić moją działalność blogową od działalności biznesowej, czy naukowej. Dlatego uznaliśmy z żoną, że poprostu nie wypada nie zaprosić Lasów Państwowych na naszą konferencję. Ponieważ LP uczestniczy w wielu konferencjach o tematyce leśnej w Polsce, napisaliśmy również wniosek o objęcie patronatem honorowym naszej konferencji przez LP. Odpowiedź była grzeczna oraz oczekiwana:
Czyli z jednej strony mamy konferencje organizowane przez Lasy Państwowe, gdzie walczy się z “zielonym nazizmem” i podobne (czytajcie Leśny Ignorant Roku 2017. Tego nikt się nie spodziewał), a z drugiej strony konferencję na którą przyjeżdżają potencjalni partnerzy biznesowi dla LP, na której LP się nie stawiają. Ich sprawa. Jeszcze mogę powiedzieć, że chcieliśmy zorganizować wycieczkę terenową do Nadleśnictwa Lipusz i pokazać uczestnikom szkody zrobione przez huragan stulecia, oraz podejście LP do radzenia sobie z takimi wyzwaniami. Okazało się, że nadleśnictwo nie może podjąć decyzji bo musi prosić o zgodę RDLP w Gdańsku. W Gdańsku powiedzieli, że nie mogą podjąć decyzji bo to konferencja międzynarodowa, więc muszą prosić o zgodę Dyrekcję Generalną (SIC!!!). Dalej sobie już odpuściliśmy, po otrzymaniu powyższego pisma, bo stosunek LP do naszej inicjatywy był już znany.
Dobra sprawa jest taka, że wielu uczestników konferencji publicznie nas pochwaliło, że udało nam się osiągnąć sukces bez udziału Lasów Państwowych, co było tylko dla nas bardzo dużym wyróżnieniem.
I teraz najlepsza historia, która zmotywowała mnie do napisania tego posta, ku chwale obecnego Nadleśniczego Nadleśnictwa Kutno, Dyrektora RDLP w Łodzi, byłego Dyrektora Generalnego LP oraz jego dzielnych zastępców, a także samej Pani Rzecznik we własnej osobie.
Mobbing
O sytuacji dowiedziałem się dopiero w listopadzie 2017 roku, kiedy to kilku z moich znajomych z Dyrekcji Generalnej opowiedziało mi historię, która chodziła po korytarzach Dyrekcji, i mówiła o tym jak to rodzice blogera Monitora Leśnego trafili na dywanik Pana Dyrektora Tomaszewskiego. Trochę zdziwiło mnie to, że dowiaduję się o takiej sytuacji od osób trzecich a nie od rodziców bezpośrednio. Ale gdy z nimi później rozmawiałem, okazało się, że Pan Konrad Tomaszewski zabronił im mówić mi o tym spotkaniu. Nic dziwnego w zachowaniu rodziców nie zauważyłem, bo tak jak narzekali na mojego bloga wcześniej tak z tym się nic nie zmieniło. Zresztą o leśnictwie raczej z rodzicami nie rozmawiam już od dawna, gdyż są oni świetnymi ambasadorami Lasów Państwowych w promowaniu wartości i idei tej najlepszej na świecie firmy.
Gdy tylko dowiedziałem się o tym incydencie napisałem wiadomość prywatną do Pana Tadeusza Ciury wyjaśniając, że na chwilkę muszę wyhamować i obserwować jak rozwija się sprawa. Uważałem, że moja niezależność została naruszona pod wpływem szantażu dokonanego na moich rodzicach, których jeszcze czekała pełna kontrola. Pan Tadeusz praktycznie na następny dzień miał gotowy tekst. Ponieważ w tamtym czasie zbierałem informacje oraz radziłem się u adwokatów jak postąpić w tej sprawie, poprosiłem Pana Tadeusza, aby jeszcze chwilkę się wstrzymał z publikacją tego tekstu.
Zachęcony poradami prawnymi specjalistów, miałem plan aby prawnie wystąpić przeciwko wszystkim pracownikom Lasów Państwowych, którzy wówczas znajdowali się na sali w Dyrekcji Generalnej w Warszawie wraz z moimi rodzicami. Uważam, że wszyscy byli odpowiedzialni za sytuację, która miała miejsce, gdyż żaden z nich nie miał na tyle odwagi żeby przeciwstawić się szaleńcowi i terroryście. Wszyscy mieli zapewne spuszczone głowy i tylko słuchali tego publicznego linczu dokonywanego na rodzicach za swoje dzieci. Można powiedzieć, że Efekt Lucyfera działał świetnie. Jest to efekt mówiący o tym, że każdy człowiek w odpowiednich dla takiego zachowania warunkach może przeobrazić się w oprawcę albo w bezwolną ofiarę bezprawnych represji.
Ostatecznie rodzice wycofali się, stwierdzając, że nie jest ona warta świeczki i że nie będą występować prawnie przeciwko swojemu pracodawcy, który dał im w życiu duże możliwości, z powodu jednego Dyrektora Generalnego i zapatrzonych w niego podwładnych, nie mających charakteru i woli wyrażenia sprzeciwu przeciwko takim zachowaniom i aktom.
O całym tym incydencie Pan Tadeusz Ciura wyraził swoją opinię tutaj: Lasy Państwowe – ostoja mobbingu, komunistycznej tradycji i obskurantyzmu religijnego.
I chyba nic więcej nie muszę dodawać.
Oczywiście w tej całej sytuacji rodzice byli kompletnie bez winy. Byli po prostu narzędziem w rękach swoich przełożonych, aby uderzyć we mnie i zastopować moje działania blogowe odkrywające niespójność, błędne myślenie i zwykłą tanią propagandę LP. Niestety, ale i tym razem się nie udało. A Pan Tomaszewski skończył jak skończył i chyba wszyscy wiemy dlaczego. Chciał zaszkodzić mi, ale prawdę mówiąc zaszkodził tylko sobie i wizerunkowi Lasów Państwowych. Dlatego też, niczym generał Eisenhower, będę prowadził tego bloga dalej, aby postawić się takim ludziom, którzy w przyszłości będą starali się wyprzeć lub wybielić czyny dokonywane przez Pana Tomaszewskiego i jemu podobnym.
A wierzcie mi lub nie, takich w LP nie brakuje.
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: O tajemniczym białym proszku wciąganym w Bedoniu
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Dyrektor Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski melduje.
>>CZYTAJCE RÓWNIEŻ: The Talented Mr.Tomaszewski
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Zgryźliwi leśni tetrycy kontratakują – Stary piernik Alfa
Co zawdzięczam Lasom Państwowym?
Odpowiedź na to pytanie jest chyba oczywista i nie muszę na nią odpowiadać…
Zdjęcie główne: www.pexels.com
To wszystko pryszcz.
Lasy Państwowe podolegają pod Ministerstwo Środowiska, a istnieje pogląd, że LP steruje nieoficjalnie tym ministerstwem zakulisowo.
Głównym wartością jaka podlega pod Ministerstwo Środowiska są zasoby naturalne pod ziemią.
Według kompetentnych obserwatorów prawo dotyczące wydobycia jest gmatwane w taki sposób, że złoża te mogą w każdej chwili stać się własnością koncernów zagranicznych za grosze a Polacy będą z takich rejonów wywłaszczani zgodnie z prawem polskim.
Dlatego kolejni ministrowie Środowiska , to wielcy bossowie, mający ochronę tych co te złoża chcą sprzedać i tych co chcą kupić. LP w tej sytuacji pacyfikuje wszelką krytykę czy niewygodną dla nich prawdę .
Polska ma 90% światowych zasobów TYTANU na swoim terytorium.
Tutaj fimek o tym w części od 1h25min:
https://youtu.be/qIvCnb5iTJY
Są oczywiście i inne pierwiastki ale gra toczy się by Polacy z tego nic nie mieli.
Dlatego Rafale Chudy zostałeś spacyfikowany, bo nie pasujesz do koncepcji gdzie ma być bałagan, drogo i nie wiadomo o co chodzi.
No i nie tylko tobie się to przytrafiło… a obecnie wycinają z LP ludzi co są politycznie niezależni i dojdą niedługo do sprzątaczki włącznie. Gra jest o DUŻĄ KASĘ.